czerwca 22, 2014
Taki bulwers!
Tak, dokładnie, ten indeks oznacza jedno.
SESJA.
Został mi jeszcze tydzień, bardzo intensywny tydzień.
W zasadzie to nie o sesji chciałam napisać.
Wiecie jaka jest najgorsza rzecz do załatwienia na Uczelni?
Nie to nie ustny egzamin u najgorszego Profesora, to nawet nie Pani z dziekanatu.
Najgorsza rzecz to załatwienie praktyk.
Jesteś ambitny?
Tym gorzej dla Ciebie.
Ambitni ludzie tylko przeszkadzają Uczelni, bo chcą więcej.
Miliony dokumentów i sam biegaj po miejscach na Uczelni o których pojęcia nie miałeś.
Podanie o indywidualny program praktyk, podanie o zaliczenie praktyk realizowanych w ramach programu MOST (nie to nic ze w indeksie są już zaliczone).
Do tego pozwolenie Instytucji na odbycie praktyk PISEMNE, ze wszystkimi pieczątkami.
Do tego umowa z Uczelni - tak załatwia się ją w innej części Uczelni, a w zasadzie to w akademiku.
A wspomnę tylko, ze umowa i tak przechodzi przez rektorat, który jest u mnie na Wydziale.
A żeby to wszystko załatwić, trzeba się nachodzić, najeździć.
Bo oczywiście nie ma Cie na miejscu
A żeby było zabawniej to wszystko to dzieje się podczas gdy Ty, masz jedynie dwie sesje na głowie.
Biurokracja.
No ale przecież Ty jesteś Herosem.
Bohaterem każdej sytuacji.
Opatrzność czuwa.
A biurokracji się nie dasz.
Taki bulwers!
Pozdrawiam ze stosu notatek i niekończącej sie biurokracji
Wasz Anioł
P.S. Niedługo poradnik, jak pokonać uczelnianą biurokrację;)
Zgadzam się - praktyki to zmora uczelniana. Nie dość, że załatwia się je samemu, to jeszcze są darmowe, a w samym miejscu praktyk to najchętniej podbiliby papiery i powiedzieli "papa". O szansie na dalsze zatrudnienie można tylko pomarzyć. W zawodówkach mają lepsze warunki praktyk.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o uczelnianą biurokrację, to u mnie wszystko załatwia się za pieniądze - masz zapłacone raty, możesz wszystko, a jak spóźnisz się raz z opłatami, to już wysyłają monit. Nawet książki z biblioteki nie można wypożyczyć, jeśli raty nie są uregulowane w terminie. Paranoja! Już niejeden wykładowca stwierdził, że naszej szkole bardziej zależy na kasie, niż na rozwoju ambitnych studentów.
Umiesz liczyć, licz na siebie.
U mnie na szczęście obchodzi się bez pieniędzy.
UsuńTylko wykładowcy jacyś tacy nieogarnięci, zero profesjonalizmu.
I nawet z Panią w dziekanacie jest łatwiej.
hej :) zaintrygował mnie adres Twojego bloga, sama jestem "szczęśliwą studentką" i wiem jaką zmorą jest załatwienie praktyk, a należę do osób ambitnych. Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńNiestety, ta biurokracja jest poprostu wszedzie. W koncu cos pobilo Panie z dziekanatu :)). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń